
Teraz nie ma tam nic, nawet jednego kamienia,
który kiedyś stanowił podstawę naszego dworku.
Nie ma również śladu po potężnych wiekowych
lipach, które miały za zadanie chronić zabudowania
przed wiatrem ze wschodu.
Zofia Pilecka-Optułowicz
Teraz nie ma tam nic, nawet jednego kamienia,
który kiedyś stanowił podstawę naszego dworku.
Nie ma również śladu po potężnych wiekowych
lipach, które miały za zadanie chronić zabudowania
przed wiatrem ze wschodu.
Zofia Pilecka-Optułowicz
Kolejna ważna pozycja dla wszystkich sympatyków polskiego dworu. Jak podaje sam wydawca – książka stanowi „kompendium wiedzy o ważnym dla polskiej tożsamości zjawisku, jakim są dwory, będące charakterystycznym elementem naszej historii i krajobrazu, a także ośrodkami ziemiańskiej kultury i obyczaju, kultywowania tradycji rodowych i narodowych oraz walki o polskość.”
Od dawna zastanawiałem się nad architekturą polską, drogami jej rozwoju i krzyżujących się prądów, które na nią swój wpływ wywierały.
Wychodząc naprzeciw zadaniom naszego portalu „Budujemy dwór”, który zasadniczo zajmuje się popularyzacją architektury preferowanej przez polską szlachtę i ziemiaństwo, pragniemy również przybliżyć naszym czytelnikom kontekst kulturowy, który przynależy do budownictwa dworskiego. Stąd też już prowadziłem naszych czytelników szlakiem polskich dworów, gdzie mieszkali lub przebywali czasowo wielcy Polacy: Artur Grottger, Juliusz Kossak, Leopold Loeffler, Stanisław Moniuszko, Józef Ignacy Paderewski, Tadeusz Reytan, Walery Sławek, wspominając wielu innych przy okazji. Bowiem Polska była zbiorem rodzinnych siedzib, gdzie kwitła rodzima kultura. Pragniemy, żeby Polska taka jaką dziś zastajemy nawiązywała do tych korzeni, bowiem rodzina, tradycja i własność są z pewnością ważne jeśli chcemy śmiało kroczyć w wiek XXI jako naród, a nie zbiorowisko przypadkowych ludzi zamieszkałych na peryferiach „mniej ważnej” Europy.
Zanim Rzeczpospolitą owładnął romantyzm…
Opatrzony datą 15 maja 2012 r. opublikowany został urokliwy, bogato ilustrowany tekst o dworku Jodłówka na Podlasiu. Autor zechciał wymienić mnie tamże z imion i nazwiska; zostałem wywołany, przeto ośmielam się zabrać głos. Niestety, będzie to wypowiedź krytyczna, ponieważ w tekście wychwyciłem wiele nieścisłości, wręcz przeinaczeń. Należę do licznego grona osób, które niemało czasu spędziły w jodłówczańskim dworku, więc i dlatego czuję potrzebę opisania jego prawdziwszej historii.
Piję za dom Radziwiłłów, który od tak
dawna przeszłości naszej służy
-Józef Piłsudski, Nieśwież,
26 października 1926
Niniejszy tekst ma za zadanie przedstawić czytelnikowi zarys zjawiska, jakim jest odradzanie się architektury dworkowej po upadku komunizmu. Czy w dzisiejszym świecie jest jeszcze miejsce na historyzujące budownictwo? Jaka jest dziś tożsamość kulturowa polskiego dworu?
Każdy kraj ma pewne cechy zewnętrzne, oryginalne, odróżniające go od krajów postronnych (…). Tak i naszemu krajowi właściwym był niegdyś oryginalny styl budownictwa, przynajmniej wiejskiego, wyrobiony wiekami, zastosowany do środków i materiałów budowlanych miejscowych, odpowiadający klimatowi krajowemu, potrzebom i zwyczajom mieszkańców. Niestety, wobec teraźniejszych prądów niwelacyjnych i skutkiem nowoczesnych stosunków kosmopolitycznych, jak zaciera się wszelka oryginalność i odrębność, tak i styl swojski budownictwa wiejskiego w kraju naszym coraz więcej zanika. (…) Wraz z upadkiem stylu krajowego zaciera się cecha kraju zewnętrzna rodzima, swojska…
[Zygmunt ks. Czartoryski]
Wigilijny poranek tradycyjnie zaczynał się polowaniem, co, jak głosił jeden z przesądów myśliwskich, zapewniało szczęście przez cały nadchodzący rok. Łupem myśliwych padały przede wszystkim zające, ale także lisy, dziki, bażanty, króliki i kuropatwy. Polowano wspólnie z sąsiadami i gośćmi z odleglejszych stron. W latach trzydziestych do Demidówki na Podolu „przybywali przeważnie saniami – wspominał Andrzej Kuśniewicz w Mieszaninach obyczajowych – aż znad Zburcza, bywało spod Tarnopola. I od Czortkowa, i spod Budzanowa, i od Skałata. Zazwyczaj przyjeżdżali na tę okazję, by zostać potem u nas na wigilii, obaj wujkowie wojskowi, obaj zawołani myśliwi: Stach i Jurek”. A to wszystko, „by nie uchybić wieloletniej tradycji”.
[W ziemiańskim dworze, Maja Łozińska]
…czyli człowiek, który lubił śledzie zapiekane z grzybami.
Aby móc dziś znów tworzyć dwory i dworki polskie należy przeżyć po raz wtóry ich genezę i rozwój, od klety pierwotnej i chaty kurnej – aż do ich najdoskonalszych i najwyższych przekształceń w dworach z końca XVIII wieku.
Nie zmieniło się i drga jeszcze w piersiach
waszych to serce Ojczyźnie najpierw żyjące,
a nigdy nie umierające; a to serce nie pozwoli,
aby w zupełną niepamięć iść miała ta Ojczyzna,
aby jej pamiątki zagłodzone były, aby jej imię
hańbą okryte zostało.
Jan Chrzciciel Albertrandy1
Polesia czar, to dzikie knieje, moczary/Polesia czar, to dziwny wichru jęk/Gdy w mroczną noc z bagien wstają opary/Serce me drży, dziwny ogarnia lęk/Słyszę jak w głębi wód jakaś skarga się miota/Serca prostota wierzy w Polesia czar (Fragment piosenki, Słowa: Jerzy A. Kostecki)
Z lubością i dla pokrzepienia serc odwiedzamy Żelazową Wolę, nie ma więc powodu by z Kąśną mogło by być inaczej. Kąśna miała być domem Paderewskich na stałe, gdyż znaki na niebie i ziemi mówiły, że sprzeczności i konflikty między mocarstwami Europy doprowadzą do wojny światowej, która przyniesie w końcu Polakom wymarzoną i wyśnioną niepodległość. W roku 1919 w traktacie wersalskim będzie widniało nazwisko „Paderewski” sygnujące wskrzeszenie Polski. Ten podpis Paderewskiego posiadał wielką symboliczną wartość – znaczył tyle bowiem co „wskrzeszam” po Reytanowym „nie pozwalam” (na rozbiór Polski). Przemówienie radiowe z 1939 w obliczu nowego rozbioru Polski to następny znak-dowód na to, że Jan Ignacy Paderewski był polskim mężem opatrznościowym, choć w II Rzeczpospolitej okrzyczanym nieudolnym premierem. Paderewscy nie rodzą się jednak codziennie, i nie zawsze sam naród jest dojrzały by rozpoznać ich wielkość.
Nie tylko może, ale w założeniach jest. Jeśli przeanalizujemy założenia usytuowania, kształtu budynku, rozłożenia funkcji wobec ogrzewania słońcem, rozmieszczenie źródeł ciepła i elementów akumulujących ciepło, to szybko dojdziemy do wniosku, że przodkowie brali pod uwagę nie tylko jego reprezentacyjny wygląd, ale i kwestie zminimalizowania kosztów ogrzewania.
Na podróżniczej trasie Leonarda Durczykiewicza w 1912 roku znalazł się między innymi pałac w Uzarzewie. Leżący na ówczesnych ziemiach powiatu poznańskiego wschodniego i liczący 825 hektarów majątek ziemski, którego częścią był oczywiście pałac należał w tamtym czasie do Józefa Żychlińskiego. Majątek w posiadaniu rodziny znajdował się już od kilku pokoleń, a budynek, który Durczykiewicz uwiecznił na fotografii został wybudowany przez ojca ówczesnego właściciela, również Józefa.
Wśród siedzib ziemiańskich, które zostały upamiętnione w albumie „Dwory Polskie w Wielkiem Księstwie Poznańskiem” są też takie, które dziś już nie istnieją. Przemierzając więc wielkopolskie drogi Śladami Durczykiewicza można napotkać miejsca, gdzie jedynym śladem po budynku pozostaje zrobiona sto lat temu fotografia oraz adnotacja…
Dwór już nie istnieje, został zniesiony z powierzchni ziemi przez wydarzenia II wojny światowej. Jednakże w życiu kulturalnym narodu polskiego jest to miejsce bardzo ważne, gdyż to tu właśnie 2 maja 1819 urodził się późniejszy organista kościoła Św. Jana w Wilnie, kompozytor i twórca opery narodowej, Stanisław Moniuszko. Jedynym chyba istniejącym wizerunkiem dworu w Ubielu jest rycina Napoleona Ordy przedstawiająca piękny krajobraz z okolic Mińska – folwark i dom – siedzibę ziemiańskiej rodziny Moniuszków herbu Krzywda. W części centralnej znajduje się portyk wsparty dwiema kolumnami łączącymi parter z poddaszem. Z poddasza budowniczowie wyodrębnili balkon, który pozwalał domownikom na lepsze rozpoznanie walorów tej pięknej okolicy. Dwór jest bardzo proporcjonalny i symetryczny – ma po trzy okna po każdej stronie portyku. Prawdziwą ozdobą dworu stanowi mansardowy dach, wynalazek francuski, bardzo w polskiej kulturze budowlanej popularny.
Jako jeden z niewielu dwór Kossaków dosłownie powstał ze swych ruin niczym przysłowiowy Feniks z popiołów. Zacznijmy jednak od początku…
Pewien prominentny polityk powiedział parę lat temu, że bicie dzieci było jeszcze niedawno narodowym sportem Polaków[1]. Czyżby to była projekcja na całe społeczeństwo jego własnych doświadczeń? Odruchowo zrobiło mi się żal jego i jego rodziny. Miałem szczęśliwe dzieciństwo, nikt mnie nie bił, dlatego mam zupełnie inne skojarzenia dotyczące „narodowego sportu”.
Niewątpliwie każdy decydujący się na budowę inwestor prędzej czy później staje w obliczu wielu kluczowych decyzji. Niejednokrotnie są one nieodwracalne i mogą poważnie zaważyć na efekcie końcowym. Dlatego dzisiaj chcielibyśmy podzielić się naszymi doświadczeniami w tym zakresie. Oto lista wyselekcjonowanych, jak dotąd najważniejszych decyzji.
Podczas Powstania Warszawskiego Niemcy użyli w walce przynajmniej 50-60 "goliatów" - niemieckich lekkich nosicieli ładunków wybuchowych. Pojazd ten stał się tematem naszego kolejnego odcinka edukacyjnych zabaw klockami Cobi!
W najnowszym, piątym numerze Kwartalnika "Wyklęci" tematem przewodnim są historie Cichociemnych walczących z sowieckim okupantem po II Wojnie Światowej na ziemiach polskich. Blok tekstów otwiera nasz artykuł przedstawiający historię znaków spadochronowych. W artykule odkłamujemy również wiele mitów narosłych wokół tego zagadnienia. Poniżej zamieszczamy fragment artykułu.
W kolejnej odsłonie naszego nowego cyklu "Zabawa COBI" postanowiliśmy zaprezentować Wam kolejny niemiecki pojazd zdobyty podczas walk przez Powstańców Warszawskich. Przed Wami pantera "Magda!