Tymoszówka – mały raj Karola Szymanowskiego 0
Tymoszówka – mały raj Karola Szymanowskiego

Nie jest rzeczą przypadkową, że życiorys Karola Szymanowskiego jest często utożsamiany z Zakopanem oraz z Tatrami, gdyż po jego rodzinnym gnieździe nie pozostało nic. Miłość do Tatr pozostała mu do końca życia rekompensatą i osłodą, ale nigdy nie była w stanie zastąpić starodawnego siedliska rodzinnego w Tymoszówce. Najważniejszy obok Chopina polski kompozytor, wybitna postać muzyki okresu Młodej Polski oraz międzywojnia (1918-1939), nie urodził się w Żelazowej Woli na Mazowszu, lecz we dworze, w Tymoszówce na Kijowszczyźnie, dnia 3 października 1882. To tu przeżył młode lata, które go uformowały jako człowieka, choć ważniejsza w jego twórczości okazała się góralszczyzna. Jedyną pociechą pozostaje fakt, że na Ukrainie Karol Szymanowski uważany jest, nie mniej ni więcej, ale jednak, za… polskiego kompozytora. Jest to bardzo szlachetny wyjątek, gdyż z wieloma innymi Polakami lokalni nie obeszli się tak łaskawie. Często bywa tak, że polskie dziedzictwo niszczeje, podczas gdy Polacy podpierają tamtejszą zubożałą czystkami etnicznymi i rewolucjami kulturę. Przypomnijmy „Ukraińca” Słowackiego, „Litwina” i „Ukraińca” Mickiewicza, „Białorusina” i „Litwina” Kościuszkę, „Rosjanina” Siemiradzkiego, i wielu innych. Ukraińcy, podobnie jak Niemcy, bardzo dbają o „czystość rasy”, więc nie mają w tej materii tak wielkich „osiągnieć” jak n.p. skłonni do asymilacji Litwini. W Muzeum Narodowym Malarstwa Litewskiego (Lietuvos Tabypa XVI-XIX) w Vilniusie (czyli po naszemu w Wilnie), roi się wręcz od słynnych „litewskich malarzy”, którzy przed 1990 rokiem zwani byli litewskimi hudożnikami SSR. Dla porządku przytoczę „kilka” nazwisk: V. Vankavicius (W. Wańkowicz), Pr. Smuglevičius (Fr. Smuglewicz), J. Rustemas (J. Rustem), S. Čechavičius (S. Czechowicz), V. Smakuskas (W. Smokowski), K. Rafalowičius (K. Rafałowicz), T, Goreckis (T. Górecki), V. Dmachauskas (W. Dmochowski), V. Neveravičius (W.Niewierowicz), J. Marševskis (J. Marszewski), K. Alchimavičius (K. Alchimowicz), A. Remeris (A. Römer), K. Ruseckas (K. Rusiecki), i wielu innych. O dziwo, „przywilej” ten nie ominął nawet Ferdynanda Ruszczyca (vel Ferdinandas Ruščicas), laureata nagród państwowych „wrogiej”, ale bratniej Polski. W tym miejscu chciałbym też podziękować Ministerstwu Kultury Ukrainy za pozostawienie nam Karola Szymanowskiego, który na Ukraińca się pewnie nie nadaje, dlatego że to człowiek sanacji, a jego muzyka ma zbyt dużo motywów tatrzańskich i… watykańskich.

 

 

Po Karolu Szymanowskim pozostała nam w spadku bardzo polska muzyka, a po jego Tymoszówce, oprócz zdjęć, prawie nic. I tu powinna nam przyjść do głowy refleksja – „amputacji” nie uległo tylko nasze państwo, ale także kultura. W dzisiejszych granicach R.P. coś się dzieje – budujemy i odbudowujemy dwory (choć zbyt opieszale), ale na Kresach sytuacja jest katastrofalna, a już szczególnie na Ukrainie, gdzie prędzej powstanie 10 pomników Stiepana Bandery niż odbudowany zostanie choć jeden polski dwór. Logika ukraińskiej historii nakazywałaby odbudować w każdym rejonie przynajmniej jeden dwór, a to po to by móc pokazać go banderowskim pionierom – „oto takie właśnie palili nasi przodkowie jak rezali Lachów”.

Karol Szymanowski bywał często w rozjazdach. Na przykład, pomiędzy 1901 i 1914 rokiem przyjeżdżał regularnie do Tymoszówki głównie by spędzić tam lato i jesień. Często wpadał tam też w odwiedziny Łodzianin Artur Rubinstein, pianista żydowskiego pochodzenia, bardzo utożsamiający się z polską kulturą. Oczekiwanym gościem bywał też Jarosław Iwaszkiewicz, kuzyn Karola, i jeszcze wtedy polski pisarz i patriota. Bywali tu także Paweł Kochański i Stefan Spiess. Szymanowski spędził w swym dworze prawie cały okres I wojny światowej, by w październiku 1917 opuścić Tymoszówke na zawsze. Istotny jest fakt, że to było rodowe gniazdo Szymanowskich, i jest właściwie rzeczą drugorzędną ile czasu kompozytor w nim przebywał. Byli tacy co siedzieli cały czas w Paryżu, Rzymie czy Monachium, a dwór dzierżawili. Pańska to sprawa.

Ziemie te do rozbiorów należące do Rzeczpospolitej Obojga Narodów, decyzją traktatu wersalskiego nie weszły w skład odrodzonej w 1918 roku II Rzeczpospolitej. Epizodem pozostało przejściowe zdobycie Kijowa przez wojska Piłsudskiego w czasie wojny polsko-sowieckiej 1920 roku, no ale zachęcony łupami z polskich dworów, oraz pozbawiony przywództwa, ukraiński lud, na niepodległość wtedy się nie mógł zdobyć. Zamiast należnego miejsca wśród wolnych narodów Rzeczpospolitej, Ukraińcy wybrali miejsce w kołchozie sowieckich republik, w którym częściowo tkwią do dziś.

W życiu kompozytora utrata rodzinnej Tymoszówki wywołała tak wielki ból, że wolał nie okazywać go na zewnątrz, przeadresowując swą miłość na Zakopane. W podobnym położeniu były setki tysięcy Polaków za kordonem.

Malowniczo usytuowana na południowy wschód od pięknego Kijowa Tymoszówka to wieś jakby wyjęta z powieści sienkiewiczowskich, spoczywała niemalże u wylotu dzikich stepów Chersońszczyzny. To jedno z tych miejsc, gdzie wystarczy tylko zmrużyć oczy by w uszach zabrzmiała pieśń o małym rycerzu: „Stepie szeroki, którego okiem nawet sokolim nie zmierzysz, wstań unieś głowę, wsłuchaj się w słowa pieśni o małym rycerzu”. Dwór w Tymoszówce pozostał do końca jedynym prawdziwym domem w życiu Szymanowskiego, i żadna wynajmowana willa w Zakopanem nie mogła w pełni powetować tej straty. Było to miejsce naprawdę magiczne, gniazdo rodu Szymanowskich, na które w burzliwych, rewolucyjnych czasach, nie było już miejsca – nie mogło już ono zmieścić się ani w horyzontach myślowych bolszewików, ani też marzących o czystej rasowo Ukrainie Rusinów. Polacy tutejsi stworzyli w tej okolicy oazę piękna i wyrafinowanej kultury, bowiem tereny te bogate były w różnorodne bodźce kulturowe. Mieszkali tu przecież także Rusini, Rosjanie, Ormianie, Niemcy i Żydzi, a kultura wysoka nierzadko posiłkowała się motywami ludowymi. Miejscowi ziemianie czytali prasę; cokolwiek stanowiło nowość na rynku wydawniczym docierało do dworu w Tymoszówce. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że do oddalonego o 70km Elizawetgradu było 70km, a nawet najbliższa stacja kolejowa w Kamionce też nie była blisko, bo ok. 9km od Tymoszówki. Nie stanowiło to jednak żadnej przeszkody dla prężnie działających polskich ziemian.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie udało mi się dotrzeć do żadnej fotografii, która pokazywałaby dwór w całej okazałości z zewnątrz. Zachowały się natomiast zdjęcia obejścia dworu, fragmenty frontu, oraz wnętrza. Ze wspomnień siostry Szymanowskiego, Zioki Szymanowskiej, wynika że był to typowy kresowy dwór ziemiański nakryty jednym tylko dachem, który usytuowany był w samym środku wsi. Wspomniana Zioka zapamiętała go jako „wielki i mroczny”, no ale wszystko się w oczach dziecka wydaje wielkie. Pamiętamy z „Pana Tadeusza” jak powracający ze szkół wileńskich Tadeusz zastał Soplicowo małym, choć w pamięci zawsze widział je wielkim. Wokół dworu tymoszowskiego był okazały ogród, w którym dominowały lipy, a z niego prowadziła droga nad staw. Na fotografiach można zobaczyć fragment dworu nakrytego prawie płaskim dachem, wiatrak oraz domowników wiosłujących po stawie. Kwitło tu bogate życie towarzyskie.

Naprawdę silne wrażenie, i nawet dziś, mogłyby wywrzeć na gościu wykwintnie urządzone wnętrza. Czegóż w tym rodzinnym, bardzo sarmackim siedlisku, nie było. Tylko obrazy Brandta z ich bogactwem starodawnych rekwizytów mogłyby im dorównać. Relikwiami dworu były czapka ze spinką króla Jana III Sobieskiego i gęsie pióro sławnej niegdyś pisarki Klementyny Tańskiej. Ale to tylko początek. – Każdy pokój był wyposażony w piękne zabytkowe meble i kolekcję bardzo cennych pamiątek, które zaświadczały o znakomitości tego rodu. W oczy rzucały się portrety przodków zasłużonych w służbie Ojczyzny – pergaminy z pieczęciami i podpisami królewskimi, starodruki, puchary, szable, pistolety i hetmańska buława. Jak na dom kompozytora przystało w salonie stały dwa fortepiany firmy Steinway & Sons, które w czasie czerwonej rebelii wylądowały na dnie dworskiego stawu. Pamiętając o tych fortepianach nie zapominajmy o rozbitym rosyjskimi bagnetami i kolbami fortepianie Chopina, który zainspirował Cypriana Kamila Norwida do napisania poematu. Oto Polska właśnie, choć z dala od granic Polski dzisiejszej.

Ciężko jest dziś oszacować co było ważniejszym źródłem dochodów Karola Szymanowskiego, folwark w Tymoszówce czy dochody z muzyki, bowiem posiadłość, jak na standardy ówczesne nie była duża, bo liczyła zaledwie 631 ha. Roczny przychód z gospodarstwa wynosił ok. 7500 rubli, co też nie było kwotą astronomiczną, ale i niemała jeśli przypomnimy, ze Barbara Niechcic z „Nocy i dni” otrzymała od stryja Joachima Ostrzeńskiego spadek rzędu 6000 rubli, co było dla niej dużą sumą jak na żonę dzierżawcy majątku w Serbinowie.

Komponowanie i koncertowanie musiało też przynosić Szymanowskiemu spory dochód. W Tymoszówce Szymanowski skomponował większość swojej muzyki od „Preludiów”, po „3. Sonatę fortepianową” i kantatę „Demeter”. Dwór i spokojna okolica były rajem pomiędzy wyjazdami zagranicznymi. W okresie poprzedzającym wybuch I wojny światowej Szymanowski stworzył swe orientalne frazy i barwy do „3 Symfonii” i „1. Koncertu skrzypcowego”. Więcej, tu napisał swą nieco przesadzoną estetycznie powieść „Efebos”. Cały ten świat przepadł, a kompozytor zamiast cierpieć z tego powodu wolał tego tematu zbyt często nie poruszać. Ukraińscy spadkobiercy zorientowawszy się poniewczasie jaką pustynią intelektualną jest dziś Tymoszówka, urządzili w szkole pokój upamiętniający kompozytora. Mieszkający w późniejszych latach w Zakopanem Szymanowski wspominał, że bardzo przywiązał się do miejsca i do dworu, ale nie do ukraińskich chłopów, zdecydowanie wolał polskich górali.

Nie ma starych drzew, nie ma drewnianej kryjówki nad stawem, ani znajomych ścieżek, ani mrocznych, pachnących owocami pokoi, które co wieczór nabrzmiewały muzyką beethovenowskich sonat…. – Jakie to dziwne – […] – nieraz brak mi Ukrainy, jej słońca, jej dalekich przestrzeni, a przecież stokroć bliższa stała mi się góralszczyzna. Urodziłem się przecież na Ukrainie, tam spędziłem dzieciństwo, odczuwałem ją całą swoją duszą, kochałem jej dobroczynny klimat, jej bujność i słodycz, a nie wywarła na mnie takiego wpływu jak przelotnie poznane Zakopane. Tutaj odnalazłem siebie – ludność ukraińska nie wzruszyła mnie, wzruszał mnie tylko klimat […] Przepłynąłem ponad piękną Ukrainą, a dobiłem do portu w Tatrach.

Fakt pozostaje faktem, utraciliśmy nasze bogate dziedzictwo kulturalne na Kresach, toteż starajmy się przynajmniej zachować o nim pamięć.

Polecam:
Chylińska, Teresa, Karol Szymanowski i jego epoka, tom 1-3, Kraków, Musica Iagellonica 2008.

oraz Stabat Mater on you tube:

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów własnych oraz internetu.

dr Zygmunt Jasłowski

Komentarze do wpisu (0)

Kategorie
Chmura tagów
Artykuły
O nalewkach wprost i metaforycznie

Pewien prominentny polityk powiedział parę lat temu, że bicie dzieci było jeszcze niedawno narodowym sportem Polaków[1]. Czyżby to była projekcja na całe społeczeństwo jego własnych doświadczeń? Odruchowo zrobiło mi się żal jego i jego rodziny. Miałem szczęśliwe dzieciństwo, nikt mnie nie bił, dlatego mam zupełnie inne skojarzenia dotyczące „narodowego sportu”.

Kluczowe decyzje

Niewątpliwie każdy decydujący się na budowę inwestor prędzej czy później staje w obliczu wielu kluczowych decyzji. Niejednokrotnie są one nieodwracalne i mogą poważnie zaważyć na efekcie końcowym. Dlatego dzisiaj chcielibyśmy podzielić się naszymi doświadczeniami w tym zakresie. Oto lista wyselekcjonowanych, jak dotąd najważniejszych decyzji.

 

ZNAK SPADOCHRONOWY – FAKTY i MITY - Kwartalnik "Wyklęci" 1(5)/2017

W najnowszym, piątym numerze Kwartalnika "Wyklęci" tematem przewodnim są historie Cichociemnych walczących z sowieckim okupantem po II Wojnie Światowej na ziemiach polskich. Blok tekstów otwiera nasz artykuł przedstawiający historię znaków spadochronowych. W artykule odkłamujemy również wiele mitów narosłych wokół tego zagadnienia. Poniżej zamieszczamy fragment artykułu.

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
;
Sklep internetowy Shoper.pl