Wigilijny poranek tradycyjnie zaczynał się polowaniem, co, jak głosił jeden z przesądów myśliwskich, zapewniało szczęście przez cały nadchodzący rok. Łupem myśliwych padały przede wszystkim zające, ale także lisy, dziki, bażanty, króliki i kuropatwy. Polowano wspólnie z sąsiadami i gośćmi z odleglejszych stron. W latach trzydziestych do Demidówki na Podolu „przybywali przeważnie saniami – wspominał Andrzej Kuśniewicz w Mieszaninach obyczajowych – aż znad Zburcza, bywało spod Tarnopola. I od Czortkowa, i spod Budzanowa, i od Skałata. Zazwyczaj przyjeżdżali na tę okazję, by zostać potem u nas na wigilii, obaj wujkowie wojskowi, obaj zawołani myśliwi: Stach i Jurek”. A to wszystko, „by nie uchybić wieloletniej tradycji”.
[W ziemiańskim dworze, Maja Łozińska]